ceny,

Jak ogolić konia w Szwajcarii?

16:20:00 aleqs 0 Comments


Z serii niecodzienności dla polskiego koniarza.

W Polsce, gdy masz chęć ogolić konia (jakkolwiek to brzmi), to najprościej i najtaniej jest zamówić golenie u osoby zajmującej się tym lub poprosić kogoś, kto ma golarkę (co jest rzadkością).

Golarka zwierzęca, a nie daj boże końska (bo wszystko, co przeznaczone dla koni, przez dopisek "koń" jest dużo droższe), kosztuje w stosunku do siły nabywczej polskiego pieniądza straszne sumy. Najtańsze zaczynają się w granicach 1000zł, ale trzeba brać poprawkę, że będą się psuć, będą niedokładne, będą wymagały częstego serwisowania, mogą być niewygodne itd. Rozsądne golarki zaczynają się w przedziale 2-3 000zł.

Osoba goląca konia weźmie od 100-200zł. A Ty nie musisz się martwić czy masz dobre ostrza. Jeszcze same konie mają różne psychiki i może być tak, że ktoś doświadczony nie dość że zrobi to sprawnie i ładnie, to z odpowiednim podejściem do zwierzęcia nerwowego czy niedoświadczonego.

Biorąc pod uwagę, że koń żyje 15-30 lat, a nabywa się go najczęściej jako dorosłe zwierzę i nie zawsze ma się potrzebę golenia, może się okazać, że inwestycja w golarkę nie zdąży się nawet zwrócić. Dlatego też śmiałkowie często amortyzują sobie koszt goląc konie na zlecenie.

I tu następuje szwajcarski zonk.

W Szwajcarii prawie wszyscy mają swoje golarki. Skłoniło mnie to do dopytania jak to jest. Dobra golarka w Szwajcarii kosztuje 200-300 franków, a osoba, która goli konie bierze 100!!

Za to jak zapytasz czy możesz pożyczyć i ile masz zapłacić, opcje są dwie:
- typ Szwajcara 1 zrobi wielkie oczy i uda, że nie rozumie co do niego mówisz :D (nie wiem, nie spotkałam się z taką reakcją, ale słyszałam że są tacy Szwajcarzy, którzy nie są za bardzo otwarci czy skłonni do pomocy i wszystko jest "my precious")
- typ Szwajcara 2, z którym na razie najczęściej mam do czynienia, może też dlatego, że jest to francuska część: jasne, spoko, jaka kasa, daj znać kiedy chcesz golić.

Na razie w poście stare zdjęcie. Obecnie mój koń, z racji że goliłam go pierwszy raz, wygląda jak spod ręki rzeźnika. Poza tym z reguły golę go w wyżej widoczny, lekko zmodyfikowany "trace clip", który jest optymalny pod względem wygody i dla konia i dla właściciela - nie trzeba się zaopatrzać w derki z kapturem, klapą na brzuch itd., a koń się nie obciera i ma szansę na własną termoregulację zgodnie z porą roku. W tym roku jeszcze bardziej zmodyfikowałam owy trace clip, bo w zeszłym sezonie koń mi się obcierał od nowych sztylp i pewnie też pasków od ostróg (połączenie szorstkich, sztywnych materiałów). Teraz jest ogolony tylko na szyi i na zadzie i słabiźnie. Nie wiem czy to dobrze wygląda ;p. Ponadto na tę chwilę nie trenujemy i nie startujemy, tylko wdrażamy się do regularnego ruchu, więc jedyne co potrzebował, to "wywietrzniki".
I tak się pochwalę "pierwszym autorskim goleniem" jak uda mi się zrobić dobre zdjęcie ;p. A golarkę trzeba będzie w końcu nabyć.

A Wy golicie swoje konie? Jak? Macie swoje golarki?

edit, tegoroczna stylówa:

0 komentarze:

Aby zadbać o kulturę i merytorykę wypowiedzi oraz uniknąć spamu komentarze na tym blogu są moderowane. Bywam mocno zalatana, więc z góry przepraszam za opóźnienie w akceptacji bądź odrzuceniu komentarza.