Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ChPD kulinarnie. Pokaż wszystkie posty

Chleb na zakwasie z maszyny do pieczenia - lifehack - cz.2

/chleb na zakwasie

Z racji, że sporty w czasie "kwarantanny" przybierają nowych kształtów, moim stało się pieczenie chleba i zakwas (między wieloma innymi ;) ).
Pierwsze przygody z pieczeniem chleba, maszyną i drożdżami szwajcarskimi opisywałam tutaj: https://konnowszwajcarie.blogspot.com/2020/03/domowy-chleb-drozdze-i-zakwas-z-serii.html .

Teraz chciałam się podzielić różnymi sztuczkami i przemyśleniami wraz z rosnącą ilością doświadczenia i eksperymentów.

Drożdże

W instrukcji maszyny kolejność składników jest następująca i wynika z tego też aby drożdże nie dotykały wody, cukru ani soli, które na przestrzeni czasu mogą wpłynąć na cały proces:
suche drożdże, mąka, sól, cukier, oliwa/masło, woda

Z racji, że nie byłam w pełni zadowolona z tego jak ten chleb wyrasta, co też przeczytacie w zalinkowanym wyżej wpisie, przed programem do wypiekania włączam dodatkowo program do wyrabiania ciasta, co daje więcej czasu ciastu na wyrobienie się i urośnięcie.

Gdy skończyły się suche drożdże i nie mogłam ich nigdzie dostać, zaczęłam używać zwykłych i zauważyłam, że jednak dobrze jest te drożdże zalać wodą wsypując składniki do maszyny. Tak 1/4 lub 1/3 wody, którą i tak dodajemy do chleba, wlewam bezpośrednio na drożdże.

Zakwas

/zakwas po trzecim dokarmianiu, po dwóch godzinach, linia pokazuje poziom przed karmieniem

Pierwszy zakwas mi się niestety zepsuł. Po jakimś czasie woda, która się z niego wytrącała była brązowa, śmierdział jak zepsute mięso... Nastawiłam nowy i o dziwo, nie dość, że rósł codziennie od pierwszego dnia, to pachniał od początku drożdżami :). Gdy czytałam o tym, że zakwas ma ładnie pachnieć, to nie wierzyłam swoim oczom, bo mój pierwszy od początku pachniał lekko skwaśniałym mlekiem... a przecież nic złego nie zrobiłam...

Wnioski?

Próbując porównać sytuację, następujące czynniki mogły zrobić różnicę:
*pierwszy zakwas
- robiłam gdy grzały kaloryfery (teraz jeśli w ogóle, to grzeją lekko i raczej w nocy),
- używałam jakiejś francuskiej mąki (complet)
- wlewałam wodę z kranu

*drugi zakwas
- kaloryfery nie grzeją lub bardzo lekko
- zrobiłam na jakiejś mące szwajcarskiej
- wlewam przegotowaną wodę
- zmieniam słoik przy karmieniu na czysty

Chleb na zakwasie w maszynie do pieczenia? Da się? 

Wcześniej dla lepszego efektu mieszałam drożdże z zakwasem, ale teraz widząc jak ładnie mi zakwas wyszedł, użyłam tylko zakwasu. Chleb wyszedł znakomity, mimo że w maszynie się ponoć nie udaje!

Instrukcję zasięgnęłam stąd: https://smakowitychleb.pl/chleb-pszenny-na-zakwasie-pszennym-z-automatu/ chociaż chodziło mi jedynie o ilość zakwasu vs. mąka i woda.

Podsumowując kolejność do maszyny, która się sprawdziła + mix mąki jaki użyłam (chociaż to ma mniejsze znaczenie):

1. woda - 380 ml (ale następnym razem dam mniej, bo w trakcie zauważyłam, że ciasto jest zbyt płynne i dosypałam ze 3 łyżki mąki w trakcie wyrabiania)
2. zakwas 180g
3. sól
4. cukier
5. olej (łyżka)
6. mąka - ja dałam około 150g owsianej, 150g pełnoziarnistej i 200g zwykłej białej (zbijam indeks glikemiczny)

Dlaczego tak? Skoro zakwas dokarmiamy wodą wraz z mąką żeby rósł i był aktywny, to najprawdopodobniej do maszyny trzeba go umieścić właśnie pomiędzy tymi składnikami. Chociaż zrobię niedługo eksperymenty w innych kolejnościach.

Maszyna w instrukcji straszy żeby nie dawać więcej niż 400g mąki/500g składników, ale jeśli miksujecie składniki w domu, to według mnie jest ok, nic Wam nie wybuchnie. Zabawa się zaczyna jak kupicie gotowy mix ze sklepu... Z racji, że mąka to także obecnie towar deficytowy, ostatnio mój facet dorwał jakiś mix bezglutenowy (mąka ryżowa i kukurydziana i jakieś ulepszacze...). Po wypieczeniu smakował jak wafel ryżowy, ale urósł tak, że prawie wyleciał mi z maszyny - uważajcie.
W każdym razie nie jestem za kupowaniem gotowych mixów, bo to prawie mija się z celem robienia chleba w domu, którym dla mnie jest to, żeby był zdrowszy i zawsze świeży i nie zsychał się lub nie pleśniał ledwo po kilku dniach.

Poniżej zdjęcia efektu końcowego :). Grudki wynikają z krojenia na gorąco, bo nie mogłam się doczekać żeby zobaczyć, czy nie wyszedł zakalec - nie wyszedł, mimo że się tego obawiałam (zakalec wyszedł mi przy pierwszej próbie na pierwszym zakwasie), bo bardzo słabo rósł w trakcie wyrabiania. Ale w ostatnim momencie i w trakcie pieczenia zaskoczył. Mam nadzieję, że komuś pomogłam.

/chleb na zakwasie z maszyny
/ chleb na zakwasie z maszyny



Domowy chleb, drożdże i zakwas; z serii - co człowiek robi w autoizolacji wirusowej :) lifehack!

/chlebek pełnoziarnisty z dodatkiem mąki owsianej i kokosowej

Wirus spędza Europie sen z powiek. W Szwajcarii mimo wielu przypadków nie było jeszcze mowy o pełnej kwarantannie. Niektóre firmy, tak jak nasze, decydują się wysłać pracowników na "home office" wraz z przykazem stosowania się do zaleceń WHO i możliwie jak największej autoizolacji.
Już od ponad miesiąca podróże służbowe były zakazane, a prywatne miały być raportowane do HR. W efekcie ani ja ani mój facet nie ruszaliśmy się poza Szwajcarię od powrotu z Nowej Zelandii - o tym kolejne posty :) - czyli od końca stycznia. Z racji, że raczej z natury jesteśmy lekkimi odludkami, które lubią zająć się swoim światem, siedzenie w domu to dla nas ogromna przyjemność (gorzej z koniem). Niemniej trzeba przyznać, że jest to większa intensywność niż do tej pory. Zdążyliśmy zrobić już całkiem niezłe porządki i na pewno zrealizujemy listę znalezioną tutaj:



Szwajcarzy mimo dość ryzykownego położenia geopolitycznego i sporej ilości przypadków wirusa w stosunku do populacji pozostają dość wyluzowani w temacie. Dumając nad tym intensywnie doszłam do wniosku, że można ich stosunek do pandemii podsumować jednym zdaniem:

"mają hajs i nie zawahają się go użyć oraz zaufanie do systemu", 

którego niestety w Polsce nie ma z jasnych przyczyn.

Dobra, o co kaman z tym chlebem?

Wracając do meritum: historia z chlebem zaczęła się u nas jeszcze przed wirusem i z zupełnie innych powodów. Z racji że już młodsza i piękniejsza nie będę, z wiekiem aktywność fizyczna spada, a ja raczej należę do niejadków i zaczęłam mieć problemy z żołądkiem - zgłosiłam się w końcu do dietetyka. Nie mam żadnych alergii, przynajmniej wg podstawowych badań i raczej wyniki ogółem mam ok, więc możemy szaleć. Dieta ma na celu ogółem poprawienie mojego metabolizmu, gospodarki cukrowej (biorytm to mit, guys), lepsze samopoczucie i przede wszystkim "żreć więcej" a nie tyć :). W razie czego "rzetelna firma" do konsultacji online tutaj: http://4line.pl/

Pierwsze przymiarki do programu żywieniowego zakładały wykluczenie chleba lub zastąpienie ciemnym, na co się absolutnie nie zgodziłam, ponieważ KOCHAM chlebek. W odwecie zdecydowałam się zakupić maszynę do pieczenia chleba (jestem absolutnie ułomna w kuchni) i piec sama.

Maszyna do pieczenia chleba

No właśnie, jaką maszynę wybrać? Nie jestem w tym zakresie ekspertem i nie testowałam różnych rozwiązań. Bazując na opiniach, ilości programów do pieczenia, solidności wykonania i - ładnym wyglądzie :) postawiliśmy na Panasonic Croustina.




Upiekłam już około 6 chlebków i chciałam się z Wami podzielić spostrzeżeniami, bo okazuje się, że nawet tak błaha rzecz pokazuje nam różnice kulturowe i pomiędzy krajami.


/chlebek pełnoziarnisty ze słonecznikiem, chia i ziarnami lnu 


Czy drożdże mówią po francusku?

Chleb, to nic innego jak mąka, woda i "spulchniacz". Najlepsze do tego celu są drożdże lub zakwas.
Z racji zaopatrzenia w ogóle w dietetyczne rzeczy, ponieważ w okolicznych sklepach nie ma zbyt zacnego wyboru kasz, przy okazji zamówiłam też drożdże, z polskiego sklepu online w Szwajcarii. Jeszcze nie wiedziałam jakich będę potrzebować, więc wzięłam i suche instant i mokre.

Jak już maszyna do nas dotarła w instrukcji okazało się, że wszystkie przepisy wymagają suchych drożdży instant, więc częściowo trafiłam, ale to nie koniec historii. Pierwsze trzy chlebki (a używam dużo niestandardowych mąk od pełnoziarnistej przez owsianą po kokosową itd, więc challenge accepted) wyszły znakomicie i nie spodziewałam się, że mam taki talent :D. Niestety polskie drożdże się w końcu skończyły i tu się zaczął dramat i kombinacje... Szwajcarskie i francuskie drożdże instant absolutnie nie nadają się do pieczenia chleba w maszynie, worek złota temu, kto wie czemu. Podejrzewam różnice w kuchni jako takiej, w której prawie nie występują takie cuda jak babki drożdżowe, czy inne wypieki, które chcielibyśmy, żeby pięknie, puszyście rosły, a przeważa ciasto francuskie i wszelkie kruszonki, tarty... Znajomi Włosi także potwierdzają, że w najbliższej okolicy dobrych drożdży nie znaleźli (panettone).

Chleb na szwajcarskich/francuskich drożdżach w ramach automatycznych programów do wyrabiania i pieczenia tegoż chleba, w trakcie pieczenia rozpada się na kawałki, a moja konsternacja rośnie i ilość eksperymentów.

Lifehack na pieczenie na kijowych drożdżach

Doedukowałam się trochę na temat pieczenia chleba w ogóle i wykonałam następujący eksperyment, który sprawdza się świetnie zarówno na lewych drożdżach jak i na pieczeniu na mokrych:
  1. najpierw włączam program do samego wyrabiania chleba, który trwa mniej więcej 2h20m 
  2. potem włączam program do pieczenia chleba (3-5h), można go też opóźnić

W ten sposób chlebek wyrasta jak szalony :)
Niestety ani ta ani pewnie żadna inna maszyna nie przewiduje osobnego wyrabiania ciasta i osobnego pieczenia, bo tak byłoby optymalnie. Wszystkie programy, poza tymi do wyrabiania ciasta, robią full service z mieszaniem, leżakowaniem itd. co powoduje tylko, że musimy częściej klikać guzik i kombinować, ale już zrobiłam to za Was :).

A może zakwasik?

Oczywiście! Biorąc pod uwagę niepewność dostaw drożdży albo ogólnych stanów półek sklepowych w końcu postawiłam na zakwas. Na razie wygląda i śmierdzi dobrze :) Przepis, z którego korzystam, znajdziecie tutaj: https://www.mojewypieki.com/przepis/zakwas niemniej znowu jest to po prostu ... mąka i woda :). 

dzień 0

po 24h, tuż przed dokarmianiem


Jak się nie otruję, to dam Wam znać czy wyszło ;).


Pieczecie chleb sami? Macie maszynę? Dajcie znać jakie są Wasz spostrzeżenia, albo ulubione przepisy i czy Wam też nie wychodzi na szwajcarskich drożdżach, czy mam się zgłosić do ChPd?

Bananowo-orzechowe, domowe latte macchiato

/

Jak na CHPD przystało kończył mi się termin ważności mojego eko bio mleka (zrobiła się też już na nim śmietana, co mnie zdziwiło, bo sklepowe mleka to nigdy nie są takie stopro), więc trzeba było coś wymyślić. Najczęściej takie spontany kończą się najlepiej <3.

4 duże porcje
* 1l mleka
* 3 banany
* łyżka masła orzechowego
* cukier waniliowy (jedna saszetka)
* espresso (1 na 1 porcję)

Podgrzewamy mleko w garnku do momentu aż będzie gorące, ale jeszcze bez kożucha.
Przelewamy do blendera (lub innego urządzenia, które zrobi nam z tej mieszanki gładką masę).
Wrzucamy 3 banany, masło orzechowe i cukier. Miksujemy aż się dobrze spieni :)

Przelewamy do szklanek/kubków i wlewamy espresso :). Niebo w gębie!

Raclette i inna "bida" kuchnia

/
Jak zwykle potrzeba matką wynalazku podsycana sezonowością. Już przed przyjazdem wiedzieliśmy, że Raclette i Fondue to takie jakby tutejsze dania narodowe, ale dopiero teraz zdaliśmy sobie sprawę z natury i skali tych potraw, mimo że od wprowadzenia się tu mieliśmy odpowiednie sprzęty w mieszkaniu.

Znajomi odradzili nam na razie robienie Fondue w domu, bo podobno jest to technicznie wymagające i nie opłaca się przy małej ilości osób. Za to Raclette mieliśmy już okazję jeść i w restauracji i u znajomych, ale nie zdobyliśmy się na odwagę, ani nie oświeciło nas zdroworozsądkowo do tej pory, żeby je zrobić samemu.

Dlaczego nie oświeciło? Bo na bardziej banalny posiłek bym w życiu nie wpadła... A stety niestety czas na gotowanie jakim dysponuję liniowo się kurczy od momentu przyjazdu. Dotychczas "inwestowaliśmy" w gotowanie po polskiemu domowemu na bazie francuskich produktów (prościej niż na bazie szwajcarskich, wspominałam o tym przy okazji wątku zakupowego). Może też wyszliśmy z założenia, że półprodukty do Raclette, szczególnie ser, będą drogie i że trzeba się na tym znać. Otóż warto wiedzieć jaki ser nadaje się do zrobienia Raclette, warto znaleźć ten, który nam odpowiada, a i cenowo wśród powszechnych produktów też się nie popłynie.

Nie trzeba z tego robić fizyki kwantowej, chyba że zapraszacie na Raclette Szwajcara ;). Francuz przymknie oko na to co postawisz na stole, chyba że źle dobierzesz wino. Szwajcar będzie przez całe spotkanie dywagował o najlepszych, jakościowych rozwiązaniach pod Raclette i najlepszych serach i o tym co to tak naprawdę jest Raclette, a co tylko je udaje itd.

Co nas skusiło żeby odczarować naszą demoniczną spuściznę mieszkaniową? Promocja na serki typu Raclette w plasterkach w naszym ulubionym sklepie ;p.

I co? I chwilowo już nie chcemy jeść nic innego!

Co jest takie świetne w Raclette? I dlaczego Polacy są tacy nielojalni pomidorówce?
To, że "robi się samo". Jest to NAJLEPSZA rzecz na świecie jaką możesz przygotować dla gości, bo wtedy nie stoisz przy garach "na imprezie" i jest to NAJLEPSZA obiado-kolacja na świecie jak nie masz nawet kiedy ugotować...

Jak przygotowuje się domowe Raclette?
NAJPROŚCIEJ na świecie! :) Największą inwestycją jest grill do Raclette - ale uwaga, bo "prawilna" maszyna to taka, w którą wsadza się cały kawał sera i zeskrobuje stopniowo stopioną część - nie nadaje się na "micro rodzinny", czy singielski posiłek.

Typowa maszyna domowa "obsługuje" ser (typu Raclette) w plasterkach.
Co potrzebujesz? Ser w plasterkach i wszystko co pasuje do sera. Standardowo są to ugotowane ziemniaki w kapturkach, habanina typu (specjalna lub nie) szynka, może być habanina, którą szybko (małe, uprzednio zamarynowane kawałki) ugrillujesz nad serem (maszyny do domowego Raclette są dwupoziomowe) i wszelkiego rodzaju konserwy: korniszonki, kukurydza w słupkach, cebulka i w sumie co sobie dusza zażyczy. Dodatkowo możesz sobie kupić przyprawę do Raclette lub do pizzy lub młynek do pieprzu i przed roztopieniem sera go doprawić.

Ja ostatnio zakochałam się w komosie ryżowej (różnoziarnistej), więc zamiast ziemniaków wrzuciłam na talerz komosę. Bardzo dobrze też wchodzi mi Raclette z suszonymi pomidorami w zalewie.

Dlaczego konserwy do Raclette? Ze względu na strawność zestawu. Z surowymi dodatkami możesz sobie rozstroić żołądek. Pamiętaj też aby nie świrować z piciem - po bożemu: wytrawna herbata lub białe wino.

O co chodzi z tą bidą?
Zaliczam Raclette do uniwersalnych, gastronomicznych cudów ludzkości. Tak samo jak pizza dla Włochów jest de facto potrawą "dla ubogich", bo jest to kawałek ciasta, na który możesz wrzucić wszystko, co masz pod ręką, więc w suchych czasach możesz pizzę zrobić z czegokolwiek na co cię stać lub co jest dostępne; tak samo jak zupę możesz zrobić z czegokolwiek co wrzucisz do wody lub co da się zblendować i ugotować i w suchych czasach z jednej kurzej nóżki nakarmisz całą rodzinę; tak samo jak na patelnię, do ryżu wrzucisz wszystko co da się usmażyć i wymieszać - paella; tak samo Raclette.

Szwajcaria nie od zawsze jest bogatym krajem, a od zawsze jest krajem góralskim. Górzyste tereny nie słyną z rolnictwa z oczywistych względów geograficznych i glebowych, a z pasterstwa, więc ser jest tu bardziej powszedni od chleba ;). Wrzucić ser na ogień, a do sera wrzucić co wpadnie w ręce - i masz fondue; polać cokolwiek co da się zjeść - i masz Raclette :). Oczywiście wraz z dobrobytem rytuał Raclette nabrał odpowiedniego namaszczenia i specjalizacji.

Jedliście już Raclette? Zeszwajcarzeliście włączając je do swojej diety? Jakie najbardziej lubicie?

Jak zrobić sernik w Szwajcarii?

/

Przeprowadzka do Szwajcarii powoduje, że odkrywam nowe talenty. Nigdy, przenigdy nie piekłam ciasta. Każdy sernik, wraz z pierwszym od kiedy tu jestem - wychodzi znakomicie!

NIESTETY: w Szwajcarii ani we Francji nie istnieje twaróg, nawet w polsko-rusko-podobnych sklepach. Twaróg sernikowy "płynny", taki w kubełkach - także nie.

Wśród Polaków mieszkających w CH usłyszycie miliony rad jak sobie poradzić i w końcu sernik upiec, a poniżej moja rada składnikowa.
/
 Fromage blanc battu - i po temacie.

A poniżej przepis na sernik z kruszonką i owocami lub czekoladą.

/

/


SKŁADNIKI (na foremkę około 30x25cm):

spód i kruszonka
- 300g mąki
- 3 łyżki cukru waniliowego i 2 zwykłego (drobnego) / ewentualnie zwykły cukier i esencja waniliowa
- 160g zimnego masła
- 2 jajka

masa serowa
- 800g fromage blanc batu
- opcjonalnie można dodać: ricottę/śmietanę/philadelphię
- 2/3 szklanki cukru - ja mieszam brązowy ze zwykłym i waniliowym
- budyń śmietankowy
- 1 jajko

dodatki
- jeśli macie w planach sernik z czekoladą: tabliczka gorzkiej czekolady i mleko
- jeśli macie w planach z owocami: "suche owoce" jak np. - jagody, banan, niesoczyste maliny
- jeśli uwielbiacie "soczyste owoce" (kiwi, truskawka) to uważajcie, bo mogą puścić dużo soku w piekarniku i z ciasta może zrobić się zakalec - instrukcja jak dodać soczyste owoce w przepisie poniżej niemniej ciasto i tak będzie "mokre"

PRZEPIS

1. Spód i kruszonka: mąkę, jajka, cukier, masło w plastrach ugniatamy w misce do całkowitego połączenia się składników, formujemy kulę, zawijamy w folię aluminiową i wstawiamy do lodówki.
/
2. Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.

3. Miksujemy składniki masy serowej.

4. Formę do ciasta natłuszczamy i wykładamy papierem do pieczenia, który też natłuszczamy (masło/margaryna, whatever; troszeczkę)

5. Ciasto dzielimy na dwie części - 2/3 i 1/3. 1/3 wstawiamy z powrotem do lodówki, 2/3 wylepiamy spód foremki tak aby zachodził na boki. Nie trzeba wałkować, po prostu rozgniatamy.

6. Na ciasto wlewamy masę serową i wstawiamy do piekarnika.

7. Pieczemy bez termoobiegu pół godziny aż masa "stężeje" i przyrumieni się z wierzchu.

8.1. Jeśli robimy ciasto z czekoladą, to w międzyczasie roztapiamy czekoladę w garnuszku z mlekiem. Bez cukru. Mieszając. Jeśli nie mamy dobrej regulacji palnika, to najlepiej garnuszek z czekoladą włożyć do garnka z wodą, żeby się nie przypaliło, nie kipiało etc.

8.2. Wyjmujemy na chwilę ciacho z piekarnika,
- jeśli ma być z czekoladą - lekko przestudzoną masę czekoladową polewamy po cieście
- pozostałą część "kuli" ścieramy na tarce o grubych oczkach
- jeśli chcemy ciacho z owocami (suchymi) - na kruszonkę rozrzucamy pokrojone owoce
- jeśli chcemy ciacho z owocami mokrymi - obtaczamy pokrojone owoce w mące i rozrzucamy po kruszonce i obsypujemy ciacho mąką z wierzchu

/
9. Wstawiamy z powrotem do piekarnika na pół godziny, zmniejszamy temperaturę:
- suche owoce - 160
- mokre - 170 lub nie zmniejszamy
- czekolada - 150/160
i włączamy termoobieg.

Voila!


edit: jak macie mokre owoce a wolicie "suche serniki" to do masy serowej warto dodać mąkę też.

Krewetkowy orgazm - przepis

/

Nie umiem gotować według przepisów, zawsze muszę coś pofreestylować, a że tym razem wyszło mi niebo w gębie, to żeby nie zapomnieć i podzielić się tym odkryciem ze światem - ten obiad zasłużył na wpis na blogu.

Całkowity czas przygotowania: 15 minut

SKŁADNIKI na 2 osoby:
- 200g spaghetti
- 8 dużych krewetek
- 3 łyżeczki zielonego pesto
- pół szklanki białego wina półwytrawnego
- 100g zielonych oliwek z nadzieniem cytrynowym (koniecznie z tym nadzieniem a jak nie ma takich w okolicy to miąższ z 1 cytryny razem z sokiem, ale to nie będzie to samo ;) )
- 100ml zalewy z ww. oliwek
- 4-5 ząbków czosnku
- masło klarowane
- natka pietruszki
UWAGA! nie potrzebujesz soli bo oliwki są słone; nie potrzebujesz "przypraw", bo masz pesto; nie potrzebujesz pieprzu, bo masz czosnek ; opcjonalnie możesz dodać szczyptę chili jak lubisz ostrrrro

/

PRZYGOTOWANIE:
- wstawiamy do gotowania spaghetti ;)
- posiekany czosnek podsmażamy na patelni z klarowanym masłem (UWAGA! jeśli czosnek się przypali to zrobi się kwaśny i gumowaty, ma być lekko podsmażony)
- do podsmażonego czosnku wrzucamy pokrojone według uznania oliwki i chwilkę podsmażamy
- w międzyczasie mieszamy wino z zalewą z oliwek (lub miąższem cytrynowym) i pesto
- dorzucamy na patelnię umyte krewetki, smażymy +/- minutę
- zalewamy mieszanką wina z zalewą i pesto i smażymy aż krewetki dojdą (2-6 minut) obracając krewetki na drugą stronę także ;)

Nakładamy na talerz spaghetti, krewetki, polewamy sosem z patelni i dekorujemy natką pietruszki. Voila!