Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Francja. Pokaż wszystkie posty

Czy mandaty w Szwajcarii są takie straszne jak to malują? A te we Francji?

/pexels

Zasady ruchu drogowego w Szwajcarii uchodzą za wyjątkowo srogie i nie raz media nagłaśniają spektakularne wykroczenia z milionowymi karami. Rzeczywiście kierowcy jeżdżą grzecznie, kulturalnie, w miarę przepisowo i spokojnie* co wydaje się, że musi być efektem między innymi tychże przepisów.

Zgodnie z poniższą tabelą ze strony informacyjnej dla kantonu Vaud:

Amende d'ordre Infraction légère Infraction
moyennement grave
Infraction
grave
localité 1 à 15 16 à 20 21 à 24 dès 25
hors localité 1 à 20 21 à 25 26 à 29 dès 30
autoroute 1 à 25 26 à 30 31 à 34 dès 35
mesure de base avertissement retrait 1 mois minimum retrait 3 mois minimum

Przekroczenie prędkości w mieście do 15 km/h, poza terenem zabudowanym do 20 km/h i na autostradzie do 25 km/h kończy się jedynie mandatem porządkowym.
Większe wykroczenia są traktowane jako skalowalne przestępstwo od lekkiego po ciężkie** i wtedy aplikowane są nie tylko mandaty, ale także ostrzeżenia, kary lub nawet konfiskata prawa jazdy. Kary są obliczane na podstawie % dochodu, więc są egalitarnie bolesne.

Ponadto, w słowniku wykroczeń występuje też "l’infraction dite « chauffard »", którą można tłumaczyć jako piractwo drogowe bądź "przestępstwo złego szofera".
  • d’au moins 40 km/h, là où la limite était fixée à 30 km/h;
  • d’au moins 50 km/h, là où la limite était fixée à 50 km/h;
  • d’au moins 60 km/h, là où la limite était fixée à 80 km/h;
  • d’au moins 80 km/h, là où la limite était fixée à plus de 80 km/h,

Minimum x km/h tam, gdzie limit jest ustalony na y km/h. W uproszczeniu prawie dwukrotne przekroczenie dozwolonej prędkości.

Tego typu wykroczenie kończy się natychmiastowym odebraniem prawa jazdy i obowiązkowymi badaniami psychologicznymi, gdyż jest traktowane jako niezdolność do prowadzenia pojazdów.

Za takie wykroczenie osoby z prawem jazdy tymczasowym, tudzież tutejsza L (którą otrzymuje się po zdaniu teorii i wypełnieniu formalności na 2 lata i/lub do momentu zdania egzaminu praktycznego) mają odebrane prawko na 2 lata.

Zasady brzmią groźnie, a jak to wygląda w praktyce? Czy rzeczywiście ten nieszczęsny 1 km/h może nam zaszkodzić? 

Dzięki znajomościom w świecie motoryzacyjnym wiem, że praktycznie WSZYSTKIE wskaźniki prędkości w samochodach mają błąd mogący dochodzić nawet do 10% prędkości, więc taka precyzja w karaniu byłaby lekko niesprawiedliwa.

Szwajcaria jak zwykle okazuje się logicznym i mimo wszystko proludzkim krajem i w przeciwieństwie np. do Francji uwzględnia błąd pomiaru zarówno swoich radarów jak i ewentualny błąd pomiaru po stronie kierowcy. Mieliśmy niechlubną okazję przetestować owe rozwiązanie.

Mandat jaki otrzymaliśmy za niefrasobliwość w terenie zabudowanym oświadcza, że:
- zmierzono nam prędkość na poziomie 57km/h
- dopuszczalna była 50
- margines błędu pomiaru (zwany marginesem bezpieczeństwa) to 5km/h
w związku z tym nasze wykroczenie to
- 2 km/h

Fair enough.
A tak nas wszyscy straszyli "bo ja dostałem za przekroczenie o 1 km/h!!". Najwyraźniej nie do końca...

Szwajcaria, przynajmniej w naszym rejonie, nie obstawia się najnowszymi super hi-tech radarami. Większość z nich wygląda w sumie jak atrapy. Wolą najwyraźniej podejść do tematu ekonomiczniej i proludzko. I mimo że zgodnie z informacją na www ponad połowa wszystkich wykroczeń to przekroczenie dozwolonej prędkości, to wydają się być pod tym względem wystarczająco skuteczni i efektywni.

Dla porównania, Francja jest dużo bardziej rygorystyczna, nie wspominając już o tym jak bardzo drogie są tam autostrady. Mieliśmy okazję przejechać ponad 2 000km i chwila nieuwagi złapała nas w pośpiechu na lotnisko po trasie.

- prędkość zmierzona 139 km/h
- prędkość dozwolona 130 km/h
- margines błędu 2km/h
- mandat za 7km/h ...

Sugerując się logiką mandatu szwajcarskiego dostalibyśmy karę za 4km/h.

Za to mandaty we Francji są przyznawane w tej samej wielkości do wykroczenia do 20km/h.
Odbierają prawo jazdy na okres 2 lat przy wykroczeniach pomiędzy 40-50km/h i mogą skonfiskować pojazd.
Powyżej 50 km/h mandat to 1500euro, 6 punktów, odebranie prawa jazdy na 3 lata, konfiskata pojazdu w razie recydywy.

W Polsce wielu kierowców nauczyło się świetnie dodawać 50 do ograniczeń prędkości ze względu na relatywnie niskie mandaty, a jednak możliwość odebrania prawa jazdy. We Francji rzadko widzę osoby jadące przepisowo, ale najwyraźniej świetnie dodają 20 do ograniczeń, bo po co przekraczać o 5 skoro można o 20, a radary wydają się być precyzyjne? W Szwajcarii gdy się naprawdę spieszysz - nie jedziesz więcej niż 10 ponad limit, a i tak potem gdy będziesz się starał np. o permit C lub obywatelstwo mogą Ci go odmówić ze względu na nie przestrzeganie przepisów. Niemniej sposób postępowania w razie wykroczenia wydaje mi się najprzyjemniejszy i najbardziej sprawiedliwy w Szwajcarii.

*1. Porównuję z Polską, Włochami czy Francją; 2. Jeśli ktoś jeździ inaczej to na ~85% nie jest Szwajcarem (statystyka własna ;) ).

** 2. W razie gdy nasze wykroczenie zostanie zaklasyfikowane jako "(moyennement) grave" nasz ubezpieczyciel może nam podnieść składki. W ramach swojej oferty ubezpieczyciele mają pakiet z ochroną zniżek przed "infraction grave".

Lifehack: oszczędne zakupy online w Szwajcarii? Możliwe? (dla konia i nie tylko)

/pexels
Znowu podpadnę Szwajcarom, szwajcarskiej gospodarce i szwajcarskiej gościnie.Podpowiem Wam lifehack na ekonomizację zakupów niepierwszej potrzeby.

Co chwila czegoś mi brakuje w Szwajcarii lub jest po prostu zabójczo drogie. Mam moralniaka, że ja i pewnie wielu expatów w ten sposób działamy na niekorzyść goszczącego nas kraju, niemniej o ile dostępne mi środki do życia są ponad normę to już per capita są poniżej średniej - jednym słowem muszę uważać na swoje/nasze wydatki i chodzić na kompromisy. Przy czym wolę kompromisy siedząc w Szwajcarii niż życiowe dylematy w PL, bo "end of the day", nawet jak by zamknięto granice, to i tak poziom życia (i logiki na każdej płaszczyźnie) jest nieporównywalnie lepszy, a też dzięki niektórym swoim wyborom mam szansę wspierać kraj swojego pochodzenia, który ma jeszcze z 50 lat do nadgonienia zachodu. Tymże tłumaczeniem się (czego w swej formie nie lubię) piekę 2 pieczenie na jednym ogniu.

To jak robić zakupy niepierwszej potrzeby, żeby nie zwariować i realnie oszczędzić?
Jestem już z pokolenia mocno "digitalowego" i zakupy online były dla mnie zawsze oczywistym zajęciem, tym bardziej że nie cierpię chodzić po sklepach.

W Szwajcarii z braku znajomości rynku brakuje mi tego trochę (bardzo) i na pewno mam sporo do nadrobienia w temacie, niemniej czekają nas spore oszczędności robiąc zakupy na innych rynkach europejskich.

Przepracowałam już robienie zakupów końskich, ciuchowych, książkowych, gadżetowych.

O tym jakie przesyłki nie podlegają ocleniu pisałam już tu: bez cła .

Jak robić rozsądne zakupy online w/do Szwajcarii?

1. Standardowo - porównaj różnice cen. Zakupy końskie w Polsce, a nie w Szwajcarii, są dla mnie oczywiste, bo np. uwiąz w Polsce kupisz za 15-20zł, a w Szwajcarii nawet gorszej jakości za 20 franków (+dojazd i czas w sklepie lub +przesyłka); kantar dla konia w Polsce około 50zł a w CH około 50 franków; ta sama książka do języka francuskiego (sprawdzony ISBN) w Polsce kosztuje komplet około 60zł, a w Szwajcarii komplet 40 franków. To co warto kupować w Szwajcarii, bardzo hasłowo i niepełnie, opisałam tu: zakupy . Zdarzają się rzeczy tańsze, lepsze jakościowo, eko, fajnie jest mieć poczucie, że sprzedawca też ma godne życie, ale...

2. Sprawdź metody dostawy - jeśli zamawiasz z Polski, to najtaniej wychodzi Poczta polska (polecony priorytet; przesyłka w granicach 20-60zł, zależna od wagi i gabarytu); sprawdź czy sklep online, z którego zamawiasz ma taką opcję dostawy. Jeśli nie - sprawdź czy ktoś ze znajomych lub rodziny nada dla Ciebie przesyłkę.Uwaga! Przesyłka kurierska PL-CH może kosztować około 20 euro i więcej.

3. Kupuj z Francji (dotyczy Romandii) - nie mogłam znaleźć polskiej księgarni, która miałaby obie książki, które chciałam kupić, do wysłania w jednej przesyłce i google podpowiedział mi amazon.fr . Pomyślałam sobie, spróbuję, ale pewnie za przesyłkę zabulę jak za dentystę ;p . O dziwo! Amazon dostarczy moje zamówienie do Szwajcarii free! Wow! wow! woW! :D A cena niewiele większa od polskiej (popłynęli na przeliczeniu waluty przy płatności - nadpłata na walucie = koszt najtańszej możliwej przesyłki zagranicznej z PL). *Szwajcaria ma bardzo niski podatek i wysoki limit celny na książki - wspierają czytanie i edukację ;). Kupowaliśmy też wieszak na ubrania. Tu dzielnie szukaliśmy pasującego nam wieszaka we wszystkich możliwych sklepach meblopodobnych od Genewy po Lozanę i jak to kobiecie, nic mi się nie podobało. Znaleźliśmy "ten idealny" online we Francji, przy czym okazało się, że po wpisaniu adresu przerzuciło nas na stronę szwajcarską, gdzie sam wieszak był droższy, ale przesyłka była free, więc podobnie wyszło w sumie.

Jeśli chodzi o ciuchy, nie znam dokładnych cen tutaj, podobno nie są złe, ale mam już swoje ulubione sklepy, takie jak new look, fasardi, vubu, nawet nie ze względu na cenę, ale to, że ich ciuchy mi się podobają i dobrze na mnie leżą i mogę kupować "w ciemno", bo mają rozmiary szyte na mnie.

A jakie Wy mieliście przygody z przesyłkami i jakie są Wasze ulubione sklepy online w CH? Bez czego, czego nie ma w CH, nie możecie żyć? Jak sobie radzicie?

Jak znaleźć mechanika w Szwajcarii i czy nie lepiej przez granicę? + rejestracja kołowca w CH

/pexels

Święta, święta a ja o mechaniku. A właśnie przez to, że trzeba mieć czym na te święta pojechać, a tuż przed turbowyprawą auto stwierdziło, że pokaże nam figę. To co? Mechanik w Szwajcarii czy we Francji, czy Włoszech, czy Niemczech?

W pierwszym odruchu i po sprawdzeniu cen mechaników szwajcarskich (100CHF za godzinę pracy) uznałam, że nawet chyba nie mam co ani kogo pytać o rekomendację. Idąc tropem - w Polsce da się naprawić auto w Feu Vert - wklepałam najbliższy przy francuskiej granicy i udałam się tam z moimi plamami oleju. Może nie są to najlepsze warsztaty, ale trochę jak samochodowy Mc Donald, wiesz czego się spodziewać w przeciwieństwie do "pana z bannera". Francuskie Feu Vert (przynajmniej w mojej okolicy) co najwyżej wymienia opony, ale polecili mi warsztaty w okolicy.

Francuscy mechanicy:

- odsyłali mnie jeden do drugiego
- nie gadali w innym języku niż swój (niby zrozumiałe, ale przyda się do porównania)
- "nie mieli czasu" i nie byli proklienccy
- marnowali mój czas - to najlepszy punkt - jeden koleś, który podniósł rękawicę zamiast kręcić nosem na moje zjawisko, kazał mi zostawić auto na cały dzień u siebie w warsztacie, żeby zobaczyć co jest i najpóźniej do końca dnia naprawić. Umówiliśmy się, że jak zrobi albo jak będzie wiedział co jest i ile złota mam przywieźć, to zadzwoni, a ja będę gdzieś w kawiarni w okolicy, bo nie opłaca mi się wracać do CH. Przygotowana na tę okoliczność wzięłam ze sobą stosy francuskich gazet, które odkładam na wieczne później, żeby sobie przetłumaczyć... no ale ile można... Gdy już zaczęłam puszczać bańki nosem, a obsługa zaczynała nową zmianę w kawiarni, stwierdziłam że podejdę do "uprzejmego pana zapytać co tam", bo aż dziwne, że nie dzwoni. Gdy przyszłam, po 2/3 zmarnowanego dnia, "uprzejmy pan" oznajmił, że: EUREKA! Cieknie mi olej... i że jak umyję silnik (mogę pojechać zaraz obok przecież, a jesteśmy we Francji i on nie ma obowiązku mi myć silnika), to dokładniej zobaczy i dopiero powie ile kosztuje naprawa, a w ogóle to mam przyjechać w przyszłym tygodniu i zostawić auto na 2 dni... !@#$%^&*(
Wkurzywszy się niezmiernie stwierdziłam, że nie chcę z tym i innymi francuskimi bucami mieć nic do czynienia, a auto i tak jest tak stare, że będę nim jeździć aż się rozpadnie.
Z anegdot - francuski kolega machnął ręką na mój problem i powiedział: dolewaj olej i jeździj, chyba że będzie plama pod samochodem, a nie kropelki xD. No i to to ja rozumiem :).

Niemniej auto nie popuściło. Parę dni później niczego się nie spodziewając odpalam autko, a tam kontrolka baterii. To co ja na to? No co, pali się. To niech się pali, jadę w ch*. I dupa, moje autko ma taki sprytny system, że przy tego typu problemie wyłącza wspomaganie i wszelkie inne funkcje, które mogą baterię obciążyć, więc przy mojej krzepie mogłam jechać co najwyżej do przodu lub... do tyłu.

Dobrze mieć w domu małego einsteina, który swoimi magicznymi różdżkami ogarnął, że jest problem z alternatorem i jeżeli mam gdzieś tym autem dojechać, to co najwyżej kilka kilometrów lub laweta. Więc opcji mieliśmy niewiele.

Rozdzierając portfel na pół, szukając kurzu po pieniądzach i z duszą na ramieniu dojechaliśmy do Garage Baudet w Chavannes-de-Bogis i mogę to miejsce polecić wszystkim! (z Oplem, Isuzu, Chevroletem lub innym wynalazkiem General Motors). Nawet jakbyście mieli jechać z Zurychu :).

Szwajcarski mechanik:

- trafi się gadający po angielsku
- trafi się uczciwy - po zostawieniu auta zadzwonił radośnie, że to nie alternator tylko część między rozrządem, a alternatorem, więc zapłacimy o połowę mniej
- trafi się jakościowy - przeglądy w Szwajcarii są bardzo rygorystyczne, więc i mechanicy muszą umieć naprawić auto pod takie przeglądy
- trafi się pomocny i prokliencki i komunikatywny
- trafi się taki, do którego przyjeżdża się z Francji ;) a nie odwrotnie

Wielu doświadczeń nie miałam, albo miałam dużo szczęścia mimo wszystko, ale wniosek jest prosty: rygor przeglądów i wysoka konkurencja rynkowa oraz bliskość i łatwość przekraczania granic wymusza na tutejszych mechanikach wysoki poziom usług.
A jeśli po prostu mam szczęście to polecam ww. warsztat :).

A wisienką na torcie będzie garść fakcików o rejestracji pojazdu w Szwajcarii (UWAGA! Mogą być różnice międzykantonalne):
- jeśli jest to mienie przesiedleńcze to zapłacisz tylko drobną opłatę na cle (u mnie było 20 franków)
* jeśli masz auto od niedawna (bodajże krócej niż pół roku) to zostanie to zakwalifikowane jako normalny import - niemałe podatki etc.
- dostaniesz liścik informujący, że w przeciągu roku masz przerejestrować auto i wymienić prawo jazdy na szwajcarskie
* Jeśli nie wymienisz prawka - stracisz je i będziesz musiał/a zdawać prawo jazdy w Szwajcarii (nie tanio...)
* Aby zarejestrować auto w Szwajcarii musi ono być w bardzo dobrym stanie i trzeba np. pojechać z umytym silnikiem aby na przeglądzie mogli zobaczyć czy są gdzieś wycieki...

W związku z powyższym moje auto nie nadaje się do rejestracji w CH, a w Polsce przechodziło "na legalu" bez mrugnięcia okiem ;). Albo może na trzepot blond rzęs?

Ho no na pizzę! Czyli o szwajcarskich cenach ciąg dalszy...


Trzeba przyznać, że Szwajcarzy umieją w marketingi. Knajpa na zdjęciu, nie dość że mnie targetuje na facebooku, to jeszcze wysłała mi tak ładną przesyłkę (zwykły, klasyczny mailing bezpośredni), że aż szkoda wyrzucić. Wygląda jak zaproszenie, na eleganckim, eco papierze... Mailingi w Szwajcarii zasługują chyba na osobny wątek.

Ale nie o tym. Miało być krótko, a treściwie, bo garnki mi kipią właśnie...

Jeśli wybierasz się do restauracji w Szwajcarii na obiad, obiadokolację - spokojnie trzymaj w kieszeni 100 franków na dwie osoby. Brzmi strasznie, ale jak już mówiłam, nie ma co przeliczać, lepiej brać punkt odniesienia lub porównywać "1:1" - w Polsce, nie pod złotymi łukami, wyjdzie podobnie za danie główne, deser i jakieś picie. 100zł pęknie.

Jestem ciekawa jak się powyższej knajpie powiedzie, trzymam kciuki, ale wybrali sobie dość niefortunne miejsce. Coppet i okolica jest w takim przesmyku szwajcarskim, który powoduje, że czasami aż się samo prosi wyskoczyć do Francji (raptem średnio 5km do granicy), a w niej... zatrzęsienie knajp ze względu na jedną z turystycznych miejscowości - Divonne-les-Bains (kasyno).

Divonne jak na Francję nie uchodzi za najtańsze, niemniej na szybko porównajmy sobie ceny 3 miejscówek: Antipasti, Casa Italia i Pizza station (też coppet):


To gdzie się dzisiaj stołujecie?

Dlaczego nie opłaca się kupować w Szwajcarii? I ciekawostka jogurtowa.


Szwajcaria jest jednym z najdroższych krajów w Europie. Na szczęście zarobki odpowiadają sile nabywczej, co już bywa nie tak oczywiste w okolicznych krajach. Na przykład cena lunchu w firmowej stołówce we Francji i w Szwajcarii potrafi być podobna, a zarobki są dużo niższe w FR. Ale nie o tym dzisiejszy tekst.

Szwajcaria ma tego pecha, że z każdej strony można się bujnąć przez granicę i korzystać z dobrodziejstw innego kraju. Mimo, że podatki w Szwajcarii są śmieszne (8% VAT, srsly?!?!?!), to każde większe zakupy, o ile mieszka się blisko granicy, zdecydowanie bardziej opłacają się np. we Francji.

Poniżej przedstawię małe porównanie cen w Coop (bo rzadko tam trafiam, więc jest mało tych samych produktów na mojej liście) i w francuskim Carrefour, a jeszcze niżej: ile przez tę granicę można przewieźć.

Jednak zanim przejdę do zestawień potrzebuję moralniaka.

Dlaczego jednak warto kupować w Szwajcarii? 

Kieruję się w życiu dewizą wspierania lokalnej gospodarki, lokalnej przedsiębiorczości i społeczności. Ten kraj nas gości, więc warto się mu odwdzięczyć. Wiem też niestety, że moje wybory zakupowe tutaj, jak i zapewne dużej części ludzi mieszkających przy granicy francuskiej (a ogółem obcokrajowców w Szwajcarii jest około 25% całej populacji i kolejne setki tysięcy frontalierów, +/- 300 000) nadwątlają pod tym względem szwajcarską gospodarkę i szeroko rozumiany segment usług i sprzedaży.

Jedyne racjonalne przesłanki za kupowaniem w Szwajcarii to:

- gospodarcze, jw.
- jakościowe - nie da się tu kupić chłamu
- ekologiczne - i opakowania i logistyka spełnia wysokie eko standardy, np. materiały są z odzysku i nadają się do odzysku, zamiast kartonowych podstawek na produkty (jednorazowych) są "kratki" wielokrotnego użytku, oświetlenie sklepu jest eko, lodówki są eko... i tak można wymieniać różnorodne eko rozwiązania
- logistyczne - jeśli masz daleko do granicy i więcej spalisz paliwa niż zyskasz na zakupach
- elektronika, rtv, agd - można tutaj taniej kupić telefon komórkowy niż w Polsce!

Kończąc moralniaka - na obecnym etapie życia przekonuje mnie przede wszystkim cena koszyka i fakt, że mam bliżej do Francji niż do Coop.

Trzeba też wziąć pod uwagę, że Coop, który porównuję, jest zdecydowanie inną kategorią sklepu niż Carrefour. Po tych, które tu zdążyłam odwiedzić, odnoszę wrażenie, że Coop jest trochę jak nasza Alma (ciekawe jak wypadnie Migros) z naciskiem na rozwiązania dla osób nie gotujących samodzielnie lub rzadko gotujących (sztabkę złota temu, kto znajdzie tam koncentrat lub przecier pomidorowy albo paczkowaną lub dobrą w składzie włoszczyznę itp. półprodukty lub produkty surowe). Ponadto trzeba wziąć pod uwagę, że Szwajcarzy i Francuzi mają inny styl odżywiania się. Np. w Szwajcarii duża część sklepu jest skupiona na tym co można przyrządzić z Fondue i Raclette, a we Francji jest dużo rozwiązań pod francuską kuchnię, np. beszamel w tubce, stosy croissantów i jogurciki deserowe. Carrefour jak to Carrefour: zwykły, rodzinny sklep z naciskiem na korzystne ceny. Za to jest ogromna różnica między Carrefourem polskim a francuskim. Polacy są takimi centusiami, że kupią każde g*, więc jakość produktów często woła o pomstę do nieba. We francuskim C. nie da się naciąć. Chleb jest chlebem, a nie pleśniejącą tekturą; warzywa i owoce dojrzałe i jakościowe. Nie da się przyczepić.
Dodam też, że Szwajcaria jest uboga w zasoby i żyzne gleby, więc bardzo dużo importuje z okolicznych krajów, co też wpływa na ceny.

OFF TOPIC: Ciekawą obserwacją dla mnie są też różnice w standardowych smakach jogurtów na półkach:
w PL: truskawka, malina, jagoda, brzoskwinia, banan
w FR: toffi, kasztan, orzech, kokos
w CH: czekolada, kawa, orzech, cytryna
Możliwe, że jedną z przyczyn jest sposób spożywania jogurtów - u nas jest to śniadanie lub przekąska i jemy go (raczej) tonami i lubimy owoce, bo sezon krótki, a deser wg Polaka to coś słodkiego - np. ciastko. Tu sezon jest zdecydowanie dłuższy i import bliższy, a jogurt lub "jogurt" jest traktowany jako deser, więc jest sprzedawany w dziwnych smakach i bardzo małych opakowaniach. Jednocześnie półki ze słodyczami we Francji prawie nie istnieją, a w Szwajcarii są nieznaczące w porównaniu z polskimi.

W takim razie jak kształtują się różnice w cenach? 

Zwróćcie uwagę na zdjęcie tego posta, bo to był dla mnie największy szok.

Jogurt karmelowy Perle de lait, 4x125g (różnica - delikatna w opakowaniu i w formie jogurtu, francuski jest z karmelem pod jogurtem, a szwajcarski jest wymieszany w masie)
Coop - 4,7 / Carrefour 1,83€
256% różnicy (uproszczenie od cena a to x% ceny b)

Najtańsze mleko w Coop 1,8
Super eko bio lokalne świeże mleko w Carrefour - 1,73€
10% różnicy i różnica w jakości
ciekawostka - w Coop było zatrzęsienie "drinków mlecznych" i miałam problem w odnalezieniu 100% mleka 

Mięso wołowe, mielone
300g w Coop 7,1 / 500g w Carrefour - 4€
295% różnicy

Marchewka, 1kg
Coop - 2,2 / Carrefour 0,89€
247% różnicy

Por
0,75 / 0,24€ 
312% różnicy

Kapsułki do kawiarki typu Nespresso, 10 sztuk, najtańsze
Coop - 3,5 / Carrefour 2,6€
134% różnicy

Kolejny faworyt - papier toaletowy
9 rolek w Coop -  5,2
8 rolek w Carrefour - 3,47€
149% różnicy

Mozzarella Galbani
Coop - 1,8
Carrefour - 0,95€
189% różnicy

To ile można legalnie i bezc(z)elnie przewieźć przez granicę?



Mienie prywatne - do wartości 300 franków.
1kg mięsa, 1kg masła, 5kg innych tłuszczów, 5 litrów alkoholu poniżej 18%, 1 litr alkoholu powyżej 18%, 250 sztuk papierosów lub cygar, 250 gram innych wyrobów tytoniowych.
Cło jest tak wysokie, że naprawdę nie opłaca się wpaść...

Mieszkacie w Szwajcarii? Gdzie robicie zakupy?