Pokazywanie postów oznaczonych etykietą logika. Pokaż wszystkie posty

Zasady poruszania się po ujeżdżalni po szwajcarsku...

/pexels
Moje spostrzeżenie może być na razie niemiarodajne, bo nie ruszyłam się poza swój pensjonat na razie, ale na pewno ciekawe.

W jeździeckim świecie podstawy poruszania się po placu do jazdy, gdy jest więcej koni, są następujące:
- mijamy się lewą ręką (ruch prawostronny)
- wyższy chód ma pierwszeństwo (czyli kłusujący ustępuje galopującemu, a stęp z zasady na drugim śladzie)
- jeździec na pierwszym śladzie/jadący na wprost przed jeźdźcem wykonującym figurę
+ wchodząc na halę trzeba o tym fakcie uprzedzić aby jeźdźcy na płochliwych koniach mogli się przygotować na ewentualne atrakcje

W Polsce też normalnym jest, że każdy jeździec łamiący te zasady zostanie srogo zrugany i dogłębnie wyedukowany o "mojszej racji" bardziej ogarniętych lub bardziej kłótliwych jeźdźców.
Jedynym odstępstwem od tych zasad jest sytuacja, w której wśród jeżdżących jest ewidentnie słabszy jeździec, słabiej panujący nad swoim wierzchowcem, i wtedy się mu ustępuje, po prostu.

Zasady poruszania się na placu w Szwajcarii?

Eeeee... istnieją?

Nie wiem na ile to wpływ francuskiego luzu, a na ile faktu, że w obecnej stajni mam raczej dobrych jeźdźców, ale:
- na prośbę o wytłumaczenie mi tutejszych zasad/regulaminu stajni rozkładają ręce (może są dla nich tak oczywiste, że aż nieświadome)
- ani razu nie miałam kolizyjnej lub konfliktowej sytuacji, a ruch na placu przebiega płynnie
- zasady ręki i chodów prawie w ogóle nie mają znaczenia
- nikt nie uprzedza o zamiarze wejścia na halę, nikt nie pilnuje psów, nikt nie narzeka na to, że tuż koło placu potrafią się dziać dziwne, nagłe, hałaśliwe, przeszkadzające teoretycznie treningowi sytuacje (tuż za drzwiami jest warsztat przyczep).

To są jakieś zasady?
Jedyna logika jaka rządzi tym, co się dzieje w stajni to ... zdrowy rozsądek.

Na hali mijamy się tak jakie mamy możliwości - komu będzie wygodniej, szybciej.

Hałas różnych maszyn, spawarek, czy rozsuwanych drzwi do hali też jest normalnym zjawiskiem, a konie mają się do niego przyzwyczaić. Jak wyjedziesz na zawody będzie gorzej. Jeździec jak nad koniem nie panuje, to niech się weźmie za lekcje jazdy konnej i odda niepokornego wierzchowca komuś, kto sobie z nim poradzi, w trening.

Kropka, po żołniersku.

Jedyną nieprzyjemną sytuację miałam, gdy na hali była osoba bawiąca się w naturals i sznurki mimo ogólnego zakazu lonżowania na placach (no niby nie lonżuje, ale...). Bardzo ją lubię, bo jest sympatyczna, ludzka, pomocna, ale niestety ... nieświadomie przeszkadzająca, choć stara się nie. Ona + sznurki + koń tworzą zestaw zajmujący przestrzeń 3 koni w zastępie, a na hali dodatkowo są rozstawione przeszkody... (Co robi z koniem? Absolutnie nie mam pojęcia. Coś, co dla klasyka wygląda jak jakiś totalny bezsens, ale każdy lubi, to co lubi, skoro ma z tego przyjemność...)
Możecie sobie wyobrazić jak trudno się wtedy manewruje, szczególnie z koniem, który ze względu na oblodzenie nie wychodzi na padok (jak i większość) i para bucha mu uszami. Mimo że pierwsza wjechałam na linię prostą, to z krótkiej ściany z naprzeciwka wjechała mi druga galopująca osoba. Niby z pierwszeństwem, ale skoro obowiązuje logika i ja prawie cwałuję, to zanim wjechała na tę ścianę, to mogła się rozejrzeć i zobaczyć, że nawet jak bym chciała, to nie miałabym jej gdzie zjechać, bo mijam "sznurki" i jedzie na elegancką czołówkę xD. Nic to, moje konisko na szczęście głupie nie jest, a i zwrotność w awaryjnych sytuacjach ma dobrą, więc jakimś bliżej nieokreślonym półpiruetem wybrnęliśmy z sytuacji xD.

Jeździcie za granicą? Jakie różnice między polskimi zwyczajami zasad a zagranicznymi widzicie?